4 lata temu
środa, 15 lipca 2009
Coś za coś
marna moja dziennikarska ciekawość, zabrakło mi wody w torebuni żeby dojść i obejrzeć widok z okna budynku (lewej strony?), okiem Tatany Kucharovej.
Padłam pod kioskiem naprzeciwko i popijając ciepłą icetea (lodówka kaput) zatopiłam się w rozważaniach na temat wiecznej prawdy.
Na pewno wieczny nie okazał się zamek lodówki, moja buraczana łapa zepsuła go od razu za pierwszym podejsciem. Sylwia, ani słowa komentarza bo zamorduję!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz