5 lat temu
czwartek, 11 listopada 2010
poniedziałek, 8 listopada 2010
scena nr 1
poranek, długi czas cieżko pracowałam na to, zeby do autobusu nie dobiegac w ostatniej chwili bo to na nerwy zle dziala i od razu tez nasuwa obrazek wiecznie biegającej do autobusu siostry. a ile razy w ciągu dnia ma sie ochote patrzeć na biegnącą siostrę?
ulokowałam sie, wyciagam ksiązkę i przenoszę się do swiata Adama. Do rzeczywistosci przywraca mnie tupot dziesiątek par nózek. podnoszę głowę i widzę jakieś trzy kopy eee tuziny gówniarzy, takich najgorszych, pierwszo lub drugoklasistów. Gnojki wsiadają do autobusu i przestaje sie dawac zyc. Otwierają mi się wszystkie noze w kieszeniach, ze trzy trzony siekier z toreb gotowe mam do chwycenia i odcinania głów. autobus rusza, robi rundkę po petli i jedziemy. pierwsze swiatla po zakręcie, kątem oka widzę ze na chodniku na przeciw mnie stoi chłopiec. Patrzy na odjezdzający autobus, ma mocno opuszczone ramiona w prawej dłoni trzyma worek. Kurcze ze przez tyle lat nic sie w szkolach nie zmienilo, dzieci nadal muszą nosic kapcie w tą i z powrotem. Kopy gnojków zauważają chłopca, w autobusie rozlega się ryk, salwa, zwał jak zwał ale jednak okrutnego śmiechu. Chłopiec na przeciwko to Marek, gówniarze pękają ze smiechu, wyciągniete paluchy wskazują na kolegę który najwyrazniej spóznił się na autobus. Zwolnione tempo: tuziny dzieci zrywają się z siedzen, ci co stoją przyklejają się do szyb, ręce zamieniają się w strzałki wskazujące na spóźnionego chłopca, dzieci przescigają się w wymyslaniu przezwisk przeznaczonych dla spoznialskiego. Drugi kadr: chłopcu stojącemu na chodniku ramona opadają jeszcze niżej, opuszcza głowę, z ręki na ziemię wypada worek.
ulokowałam sie, wyciagam ksiązkę i przenoszę się do swiata Adama. Do rzeczywistosci przywraca mnie tupot dziesiątek par nózek. podnoszę głowę i widzę jakieś trzy kopy eee tuziny gówniarzy, takich najgorszych, pierwszo lub drugoklasistów. Gnojki wsiadają do autobusu i przestaje sie dawac zyc. Otwierają mi się wszystkie noze w kieszeniach, ze trzy trzony siekier z toreb gotowe mam do chwycenia i odcinania głów. autobus rusza, robi rundkę po petli i jedziemy. pierwsze swiatla po zakręcie, kątem oka widzę ze na chodniku na przeciw mnie stoi chłopiec. Patrzy na odjezdzający autobus, ma mocno opuszczone ramiona w prawej dłoni trzyma worek. Kurcze ze przez tyle lat nic sie w szkolach nie zmienilo, dzieci nadal muszą nosic kapcie w tą i z powrotem. Kopy gnojków zauważają chłopca, w autobusie rozlega się ryk, salwa, zwał jak zwał ale jednak okrutnego śmiechu. Chłopiec na przeciwko to Marek, gówniarze pękają ze smiechu, wyciągniete paluchy wskazują na kolegę który najwyrazniej spóznił się na autobus. Zwolnione tempo: tuziny dzieci zrywają się z siedzen, ci co stoją przyklejają się do szyb, ręce zamieniają się w strzałki wskazujące na spóźnionego chłopca, dzieci przescigają się w wymyslaniu przezwisk przeznaczonych dla spoznialskiego. Drugi kadr: chłopcu stojącemu na chodniku ramona opadają jeszcze niżej, opuszcza głowę, z ręki na ziemię wypada worek.
sobota, 30 października 2010
czwartek, 7 października 2010
proste przyjemnosci
rano zawsze wstaje prawa noga, chcociaz ustawienie lozka mam takie ze powinnam lewą - dzien w dzien
od lewej ręki zaczynam się myc - zawsze
od kilku dobrych dni za kazdym razem zaczynam odczuwac pierwsze zmeczenie o 11.49, wiem bo od kilku dni o tej samej porze odruchowo zerkam na zegarek w komputerze
zawsze kłade torbę w tym samym miejscu - dzien w dzien
kurtke wieszam na tym samym wieszaku, jesli mi go ktos przewiesi do drugiej garderoby na pietrze nie odpuszczam dopoki go nie znajde i zamieniam, moje wierzchnie odzienie zawsze, dzien w dzien, wisi na tym samym wieszaku...
przeraziłam sie bo moglabym wymienic jeszcze dziesiatki takich czynnosci ktore w ciagu dnia, dzien po dniu wykonuje tak samo, to jak rytuał
zaden ze mnie freak ;(
od lewej ręki zaczynam się myc - zawsze
od kilku dobrych dni za kazdym razem zaczynam odczuwac pierwsze zmeczenie o 11.49, wiem bo od kilku dni o tej samej porze odruchowo zerkam na zegarek w komputerze
zawsze kłade torbę w tym samym miejscu - dzien w dzien
kurtke wieszam na tym samym wieszaku, jesli mi go ktos przewiesi do drugiej garderoby na pietrze nie odpuszczam dopoki go nie znajde i zamieniam, moje wierzchnie odzienie zawsze, dzien w dzien, wisi na tym samym wieszaku...
przeraziłam sie bo moglabym wymienic jeszcze dziesiatki takich czynnosci ktore w ciagu dnia, dzien po dniu wykonuje tak samo, to jak rytuał
zaden ze mnie freak ;(
wtorek, 3 sierpnia 2010
wychodzę Ci ja po drugie sniadanie, wykonuję parę kroków i wpadam na blokadę.
nie moge dojsc do ministra* bo wsciekly tlum plus policja to nie chodnik.
i nagle zalosc mnie ogarnia wielka i kolejny raz przysiegam sobie w glowie ze nawet po makaron ryzowy z paluszkami krabowymi bede szla uzbrojona w aparat. bo nie znasz dnia ani godziny i nie przewidzisz ze kadry zycia za chwilę będą Cie omijać.
zatem wybaczcie brak nawet podstawowej jakosci fotki, mnie to sie nawet spodobalo bo nikt mnie nie bedzie gonił z krzyzem za upulicznianie wizerunku bez zgody to raz, a dwa ci ludzie nie wygladaja jak ludzie czyi nie reprezentuja ludzi ;-)
*Ministerstwo Kultury
nie moge dojsc do ministra* bo wsciekly tlum plus policja to nie chodnik.
i nagle zalosc mnie ogarnia wielka i kolejny raz przysiegam sobie w glowie ze nawet po makaron ryzowy z paluszkami krabowymi bede szla uzbrojona w aparat. bo nie znasz dnia ani godziny i nie przewidzisz ze kadry zycia za chwilę będą Cie omijać.
zatem wybaczcie brak nawet podstawowej jakosci fotki, mnie to sie nawet spodobalo bo nikt mnie nie bedzie gonił z krzyzem za upulicznianie wizerunku bez zgody to raz, a dwa ci ludzie nie wygladaja jak ludzie czyi nie reprezentuja ludzi ;-)
*Ministerstwo Kultury
środa, 28 lipca 2010
czwartek, 15 lipca 2010
w metrze jest wesoło
takie oto zjawisko, może ktoś będzie umiał wytłumaczyć:
peron metra i sporo ludzi.
metro podjeżdża i 90% potencjalnych pasażerów rusza ruchem posuwistym do przodu, metro wolno podjeżdża i ludzie wolnym krokiem idą przed siebie
o co komon? ze każdy z nich sobie upatrzył fajna miejscówkę w migających wagonach? przecież i tak podjeżdżają zatłoczone, miejsc siedzących nie ma, tłum w środku rozłożony mniej więcej po równo.
od pewnego czasu obserwuję to zjawisko i mam sporą uciechę
peron metra i sporo ludzi.
metro podjeżdża i 90% potencjalnych pasażerów rusza ruchem posuwistym do przodu, metro wolno podjeżdża i ludzie wolnym krokiem idą przed siebie
o co komon? ze każdy z nich sobie upatrzył fajna miejscówkę w migających wagonach? przecież i tak podjeżdżają zatłoczone, miejsc siedzących nie ma, tłum w środku rozłożony mniej więcej po równo.
od pewnego czasu obserwuję to zjawisko i mam sporą uciechę
piątek, 2 lipca 2010
ile jest wart Twój czas
straszliwie mi się spieszy, siedzę w taksówce i wcale nie chce się spóźnic na ważne spotkanie.
nie ma co poganiać Pana Taksówkarza bo wiadomo, skrzydeł nie dostanie. a więc jedynie wiercę sie z niecierpliwości. na co do mnie pan:
- a co sie pani tak spieszy, przeciez w pracy pani jest
nie ma co poganiać Pana Taksówkarza bo wiadomo, skrzydeł nie dostanie. a więc jedynie wiercę sie z niecierpliwości. na co do mnie pan:
- a co sie pani tak spieszy, przeciez w pracy pani jest
sobota, 26 czerwca 2010
lepiej nie miec telewizora
telewizor
teleturniej familiada
i pytanie
co kobiety łamią
do odpowiedzi stanela pani i pan
pani: serce
pan: nogę
prowadzacy krytykuje wypowiedz pana: mezczyzni lamia nogi.
teleturniej familiada
i pytanie
co kobiety łamią
do odpowiedzi stanela pani i pan
pani: serce
pan: nogę
prowadzacy krytykuje wypowiedz pana: mezczyzni lamia nogi.
piątek, 18 czerwca 2010
poniedziałek, 7 czerwca 2010
w kolejce
siedzę i czekam na papier od internisty, przede mną para Koreańczyków, ładnych takich, zrobionych.
drzwi do gabinetu otwierają się, para Koreańczyków się zrywa i zaczyna tłumaczyć lekarzowi, lekarz w drzwiach, Koreańczycy tuż przed jego nosem:
- panie doktorze, my na reprezentację
- ?
- w recepcji powiedzieli ze można mieć reprezentację jak się doktor zgodzi
- ?
- potrzebujemy reprezentacji
- reprezentacja narodowa wasza czy nasza? - lekarz nie wytrzymał
- tak tak! poczekać?
konsultacja reprezentacja ;-)))
drzwi do gabinetu otwierają się, para Koreańczyków się zrywa i zaczyna tłumaczyć lekarzowi, lekarz w drzwiach, Koreańczycy tuż przed jego nosem:
- panie doktorze, my na reprezentację
- ?
- w recepcji powiedzieli ze można mieć reprezentację jak się doktor zgodzi
- ?
- potrzebujemy reprezentacji
- reprezentacja narodowa wasza czy nasza? - lekarz nie wytrzymał
- tak tak! poczekać?
konsultacja reprezentacja ;-)))
środa, 2 czerwca 2010
ambiwalencja
Winda, 7.56, dzisiaj. Tu nastąpi opis elementu garderoby, bez tego ani rusz dalej z komiksem bez rysunków, a zatem: fioletowa bluzka.
Wsiadam do windy, w środku dwie osoby, na oko czteroletnia dziewczynka plus babcia.
- Babciu, a wiesz jaki kolor wychodzi po zmieszaniu niebieskiego z białym?
- niebieski?
- nie, fioletowy – dziewczynka wykonała pełne przeliterowanie, ef i o El e te o wu y, ambiwalencja przymusiła ją jak nic.
Piętro trzecie, drugie, połowa pierwszego to czas grobowej ciszy i szybkich procesów myślowych w głowie dziewczynki.
- babciu, musimy powiedzieć mamie żeby nas lepiej ubierała
Wsiadam do windy, w środku dwie osoby, na oko czteroletnia dziewczynka plus babcia.
- Babciu, a wiesz jaki kolor wychodzi po zmieszaniu niebieskiego z białym?
- niebieski?
- nie, fioletowy – dziewczynka wykonała pełne przeliterowanie, ef i o El e te o wu y, ambiwalencja przymusiła ją jak nic.
Piętro trzecie, drugie, połowa pierwszego to czas grobowej ciszy i szybkich procesów myślowych w głowie dziewczynki.
- babciu, musimy powiedzieć mamie żeby nas lepiej ubierała
sobota, 29 maja 2010
poniedziałek, 24 maja 2010
wtorek, 18 maja 2010
dawaj dupę
dogrzebałam się do kilku ton starych zapisów i oto co znalazłam:
siedzę i czekam aż stanie się i w końcu zacznie działać metoda jaką powszechnie stosują wszelkiej maści gabinety lekarskie, czyli: dama przez telefon jeśli zapisała cię na 18.30 to o pacjent o 18.30 wchodzi i załatwia swoje.
w relaksach czekam na swoją kolej bo fanaberia mnie naszła i wykonuję rutynowy przegląd żeby w dobrej kondycji być a nawet w jeszcze lepszej. Przyglądam się ludziom, nie wszyscy jednak w takich samych są relaksach jak ja.
klaps, akcja!
idzie pielęgniarka, młoda, zaczesana w naleśnika, dynamicznym krokiem dociera do gabinetu przed którym czekam, zamaszyscie puka i nie czeka na proszę, wchodzi. Co więcej zostawia uchylone drzwi. słyszę piąte przez dziesiąte, szybko tłumaczy lekarzowi ze dostał dane pacjentki która powinna trafić do gabinetu 25. nie znam się na tym, ale pewnie lekarz kliknął ze ją przyjmnie i zaistniała konieczność aby szybko odkliknął ze jednak jej nie chce, tylko wtedy ten spod 25 będzie mógł zobaczyć dane pacjentki przy której obecnie gmyra. Liczy się czas.
I już już akcja ma mieć pozytywne zakończenie kiedy nagle z głębi gabinetu wydobywa się ryk:
- to się może tak s i o s t r a sama rozbierze do majtek i wystawi dupę na widok publiczny?!
- najmocniej pana prze....
- daaawaaaj dupę! moja mniej sie liczy?!
przebywającemu w gabinecie panu pacjentowi puściły nerwy, pielęgniareczka wybiegła, lekarz pewnie się spocił przy kojeniu nerwów pacjenta.
poczekalnia dusi się ze smiechu a pod naszymi nogami przebiega jakis iluśletni mały chłopczyk i podśpiewuje: dawaaj dupę daaawaj dupę dawaaaj duuuupę...
siedzę i czekam aż stanie się i w końcu zacznie działać metoda jaką powszechnie stosują wszelkiej maści gabinety lekarskie, czyli: dama przez telefon jeśli zapisała cię na 18.30 to o pacjent o 18.30 wchodzi i załatwia swoje.
w relaksach czekam na swoją kolej bo fanaberia mnie naszła i wykonuję rutynowy przegląd żeby w dobrej kondycji być a nawet w jeszcze lepszej. Przyglądam się ludziom, nie wszyscy jednak w takich samych są relaksach jak ja.
klaps, akcja!
idzie pielęgniarka, młoda, zaczesana w naleśnika, dynamicznym krokiem dociera do gabinetu przed którym czekam, zamaszyscie puka i nie czeka na proszę, wchodzi. Co więcej zostawia uchylone drzwi. słyszę piąte przez dziesiąte, szybko tłumaczy lekarzowi ze dostał dane pacjentki która powinna trafić do gabinetu 25. nie znam się na tym, ale pewnie lekarz kliknął ze ją przyjmnie i zaistniała konieczność aby szybko odkliknął ze jednak jej nie chce, tylko wtedy ten spod 25 będzie mógł zobaczyć dane pacjentki przy której obecnie gmyra. Liczy się czas.
I już już akcja ma mieć pozytywne zakończenie kiedy nagle z głębi gabinetu wydobywa się ryk:
- to się może tak s i o s t r a sama rozbierze do majtek i wystawi dupę na widok publiczny?!
- najmocniej pana prze....
- daaawaaaj dupę! moja mniej sie liczy?!
przebywającemu w gabinecie panu pacjentowi puściły nerwy, pielęgniareczka wybiegła, lekarz pewnie się spocił przy kojeniu nerwów pacjenta.
poczekalnia dusi się ze smiechu a pod naszymi nogami przebiega jakis iluśletni mały chłopczyk i podśpiewuje: dawaaj dupę daaawaj dupę dawaaaj duuuupę...
poniedziałek, 17 maja 2010
czwartek, 6 maja 2010
poniedziałek, 3 maja 2010
na wspak
dzisiaj wpadłam, odwiedziłam, z wizytą byłam
w kamiennicy z lat pięćdziesiątych, pięknej i w niezwykle atrakcyjnym miejscu położonej.
wbiegam dziarsko truchtem bo wychodziło na to że się spóźnię, wbiegam więc do studni i szukam, bo tu A, tam B, deszcz leje więc podejmuję szybką decyzję o nie narażaniu komórki emerytki na reumatyzm tylko po to żeby sprawdzić adres w treści smsa tylko raz dwa szukam.
znajduję właściwą klatkę po szybkim wnioskowaniu co do ilości klatek w studni i na szczęście zapamiętanym numerze mieszkania.
lecę dalej, wyszło mi że docelowy punkt będzie na samej górze, pierwsze piętro drugie piętro, trzecie i czwarte... i jakież było moje zaskoczenie, na samej górze odnalazłam mieszkanie numer... jeden, nastepnie dwa, potem trzy, schodzę piętro niżej, cztery pięć i tak dalej, mieszkania w całej kamiennicy ponumerowane są na odwrót.
czy to ja urwałam się z choinki bo wszystkie budynki postawione tuż po wojnie mają tak na wspak i wszyscy o tym wiedzą poza mną głupią?
Mina gospodarza stojącego w drzwiach i widzącego swojego gościa biegającego po klatce z otwartą paszczą i w zachwytach kazała mi powstrzymać się przed podzieleniem radością z odkrycia. do wyjaśnień dziwnych achów i echów na wejściu doszło dopiero po pierwszej herbatce. co się okazało? to była nowość nie tylko dla mnie ;-)))
w kamiennicy z lat pięćdziesiątych, pięknej i w niezwykle atrakcyjnym miejscu położonej.
wbiegam dziarsko truchtem bo wychodziło na to że się spóźnię, wbiegam więc do studni i szukam, bo tu A, tam B, deszcz leje więc podejmuję szybką decyzję o nie narażaniu komórki emerytki na reumatyzm tylko po to żeby sprawdzić adres w treści smsa tylko raz dwa szukam.
znajduję właściwą klatkę po szybkim wnioskowaniu co do ilości klatek w studni i na szczęście zapamiętanym numerze mieszkania.
lecę dalej, wyszło mi że docelowy punkt będzie na samej górze, pierwsze piętro drugie piętro, trzecie i czwarte... i jakież było moje zaskoczenie, na samej górze odnalazłam mieszkanie numer... jeden, nastepnie dwa, potem trzy, schodzę piętro niżej, cztery pięć i tak dalej, mieszkania w całej kamiennicy ponumerowane są na odwrót.
czy to ja urwałam się z choinki bo wszystkie budynki postawione tuż po wojnie mają tak na wspak i wszyscy o tym wiedzą poza mną głupią?
Mina gospodarza stojącego w drzwiach i widzącego swojego gościa biegającego po klatce z otwartą paszczą i w zachwytach kazała mi powstrzymać się przed podzieleniem radością z odkrycia. do wyjaśnień dziwnych achów i echów na wejściu doszło dopiero po pierwszej herbatce. co się okazało? to była nowość nie tylko dla mnie ;-)))
niedziela, 2 maja 2010
wtorek, 27 kwietnia 2010
wtorek, 13 kwietnia 2010
poniedziałek, 12 kwietnia 2010
pozory
po sześciominutowej przebieżce przez centrum Warszawy, z punktu A do punktu B, wpadam do kliniki, prywatnej, cennik z cenami z kosmosu, wpadam i od razu siadam. Nieco ponad sekundę zajęło mi ustalenie czemu zeszłam na zawał w długiej poczekalni bez okien: klima z XX wieku, nie dopatrzyłam się jakiejkolwiek wentylacji, korytarz w mordę bez okien
poniedziałek, 5 kwietnia 2010
piątek, 5 marca 2010
czwartek, 4 marca 2010
nie gmeraj!
http://wyborcza.pl/1,75248,7623683,World_Press_Photo_odbiera_nagrode_za_manipulacje.html
środa, 3 marca 2010
zaległa notka
w autobusie pinda ubrana w futro, od stóp do głów plus czapka. Futro kolorowe, kilkadziesiąt zwierząt musiało płakać zanim zdechło, zdechło żeby posłużyc pindzie za futro.
Pinda widać nie stad bo twarz a na niej zmarszczone brwi ma zwrócone w kierunku rozpiski rozkładu jazdy, jej oczy zakładam nadal jednak wpatrują się w inne pary oczu, te na futrze bo głupia zwraca sie do mnie z zapytaniem czy tym autobusem na dworzec na centralny.
hehe jedzie 112, ktos juz zdążył wkrecić ją w ten autobus.
- Niech wysiądzie na przystanku os.potok - mówię i adrenalina mi skacze z tej przyjemności - niech wejdzie na gore, tam ukażą jej się hale dworca centralnego, dosłownie parę kroków stąd, nie nachodzi się
Pinda nawet nie zarejestrowała nieco obrazliwej formy instrukcji, wysiadla i pewna swego poleciala schodami w górę.
oo tak, chociaż takie małe kopnięcie w nie zmarzniętą dupę pindy w futrze.
chwile triumfu i juzz wkładam słuchawki do uszu, zamieram jednak w połowie czynności bo czuję ze ktoś się nade mną nachyla, nieco zza pleców słyszę szept
- to ja jej kazałem wsiąść w ten autobus - odwracam się, patrzę chłopak, usmiechnięty od ucha do ucha, cholera wie w jakim wieku, jedno pewne poziom adrenaliny przez chwile mielismy pewnie calkiem podobny
Pinda widać nie stad bo twarz a na niej zmarszczone brwi ma zwrócone w kierunku rozpiski rozkładu jazdy, jej oczy zakładam nadal jednak wpatrują się w inne pary oczu, te na futrze bo głupia zwraca sie do mnie z zapytaniem czy tym autobusem na dworzec na centralny.
hehe jedzie 112, ktos juz zdążył wkrecić ją w ten autobus.
- Niech wysiądzie na przystanku os.potok - mówię i adrenalina mi skacze z tej przyjemności - niech wejdzie na gore, tam ukażą jej się hale dworca centralnego, dosłownie parę kroków stąd, nie nachodzi się
Pinda nawet nie zarejestrowała nieco obrazliwej formy instrukcji, wysiadla i pewna swego poleciala schodami w górę.
oo tak, chociaż takie małe kopnięcie w nie zmarzniętą dupę pindy w futrze.
chwile triumfu i juzz wkładam słuchawki do uszu, zamieram jednak w połowie czynności bo czuję ze ktoś się nade mną nachyla, nieco zza pleców słyszę szept
- to ja jej kazałem wsiąść w ten autobus - odwracam się, patrzę chłopak, usmiechnięty od ucha do ucha, cholera wie w jakim wieku, jedno pewne poziom adrenaliny przez chwile mielismy pewnie calkiem podobny
niedziela, 21 lutego 2010
poniedziałek, 1 lutego 2010
czwartek, 28 stycznia 2010
dzisiaj odwiedził nas policjant
taki ładny, i nowy model munduru miał, nadal w granacie ale za to inne kształty kieszonek i nowy font napisów
i tak pięknie pytał
a ja taka wczorajsza sie pokazałam, makijaz z wczoraj bo chora jestem a i moj strój domowy wygladał na to ze jest chory
a pan piekny policjant sie nie przeraził, pewnie nie jedno juz widział, sam z siebie obiecal ze sie wprowadzi tuz obok :))
albo nie bede czekac i szybko coś spsocę ;)
taki ładny, i nowy model munduru miał, nadal w granacie ale za to inne kształty kieszonek i nowy font napisów
i tak pięknie pytał
a ja taka wczorajsza sie pokazałam, makijaz z wczoraj bo chora jestem a i moj strój domowy wygladał na to ze jest chory
a pan piekny policjant sie nie przeraził, pewnie nie jedno juz widział, sam z siebie obiecal ze sie wprowadzi tuz obok :))
albo nie bede czekac i szybko coś spsocę ;)
czwartek, 21 stycznia 2010
później wymyślę tytuł
Moja siostra opowiedziała mi historię
O losach zielonych kaloszy
Zielone kalosze zostały kupione w moim ulubionym sklepie
To ważna informacja ze własnie w takim sklepie
Bo tylko tam własnie kupuje sobie buty
Do tego sklepu nogi zaprowadziły mnie same
Nie bez powodu kolega w romantycznych esemesach całymi latami nazywał mnie Yeti
Bo są różne metody na podryw
A kalosze popękały
To takie błyszczące na wierzchu odeszło od tego co jest już samym butem
Siostra oddała kalosze do reklamacji
I doczekała się odpowiedzi
Odmownej
Uszkodzenie obuwia nastapiło w wyniku wycierania powierzchni buta wilgotną sciereczką
Subskrybuj:
Posty (Atom)